Rok 2019 był moim pierwszym sezonem ślubnym! Jakie zdjęcia udało mi się zrobić przez ten okres? Zobacz moją reakcję i ocenę swoich najlepszych zdjęć ślubnych i sesyjnych z ubiegłego roku!
Stres, niedowierzanie, niepewność, dyskomfort, szczęście, strach, radość.
Tych emocji doświadczysz w swoim pierwszym sezonie ślubnym. W skrajności w skrajność. Stres, czy aparat na pewno zadziała w dzień ślubu. Niedowierzanie, jak to jest, że para wybrała na tak ważny dzień właśnie Ciebie. Niepewność, czy na pewno dostarczysz zdjęcia, z których klienci będą zadowoleni. Dyskomfort, w postaci niezwykłego zmęczenia w pracy trwającej nawet 16 godzin w ciągu dnia. Szczęście, gdy widzisz wesołych, uśmiechniętych ludzi i wiesz, że to ty jesteś tego wszystkiego świadkiem. Strach, czy auto na pewno dojedzie na miejsce oddalone od Ciebie o 300 km. Radość, gdy przeczytasz miłe słowa od klienta, lub nawet usłyszysz płacz, po obejrzeniu Twoich wzruszających zdjęć.
Jak tego zawodu nie kochać? Jak go nie nienawidzić? Nie wiem! Jedno jest pewne – nie jest on dla każdego! Moja osobowość lubiła zawsze ryzyko, „życie na krawędzi”, a stres mnie motywował by dać z siebie jeszcze więcej. Jeśli jest to z Tobą sprzeczne – możesz spróbować, ale jest duża szansa, że to nie jest dla Ciebie. Nie bez powodu ceny fotografów są tak wysokie – biorą oni na siebie niezwykłą odpowiedzialność, a cena jest odzwierciedleniem ich doświadczenia w tym, że Wam tego dnia nie popsują. Wszystkie te emocje wykluczają mnóstwo fotografów z tego typu zleceń. Jeśli dalej się nie zniechęciłeś, z chęcią napiszę Ci wszystkie pułapki i błędy jakie doświadczyłem podczas swojego pierwszego sezonu byś ty, przyszły fotografie ślubny, nie musiał ich popełnić!
Jak się wycenić? Oczywiście tanio, w końcu nie robiłeś wcześniej ślubów. Błąd. Musisz patrzeć na swoje działania długoterminowo. W gospodarce są takie pojęcia jak klasa niska, średnia oraz wyższa. Twoim celem powinno być kierowanie swojej oferty do klasy średniej oraz wyższej, bo tylko oni są w stanie zapłacić Ci na tyle, byś mógł zająć się fotografią na pełen etat. Jaki to ma ze sobą związek? Już tłumaczę. Jeśli wycenisz swoje pierwsze zlecenie na „tysiaka” i na taką kwotę znajdziesz klientów – mimo dużych umiejętności (porównując do droższej konkurencji) to zamkniesz się na klasę niską i będzie ciężko Ci z niej wyjść. W praktyce, większość swoich zleceń zdobędziesz z poleceń poprzednich klientów. Para, która zapłaciła ci „tysiaka” będzie Cię polecała, ale Twoi przyszli klienci z tego polecenia będą oczekiwać takiej samej ceny! W końcu tamta para miała za tysiaka, to jak inna ma Ci teraz zapłacić więcej (lub dużo więcej)? „Oni mieli taniej!” Tworzy się zamknięte koło, z którego będzie Ci niezwykle trudno wyjść. Wyceń się poniżej przeciętnego wynagrodzenia fotografa. To jest oczywiste. Doświadczony fotograf kosztuje dużo więcej z powodów, który napisałem we wstępie. Ale nie przesadzaj! Bądź atrakcyjny cenowo, ale uważaj, by nie wpaść w tą pułapkę. Podwyższaj ceny stopniowo, ale regularnie.
Ja, i Ty i pewnie wszyscy. Chcielibyśmy mieć w 100% personalny kontakt z klientem. Chcielibyśmy odpisywać na każdego e-maila w inny sposób. Zawsze dodać w nim coś od siebie. Postarać się z piękną, czułą wiadomością. I tak powinniśmy właśnie robić! Ale się nie da. W praktyce, gdy klient się z Tobą skontaktuje, szansa że naprawdę zostaniesz przez nich wybrany to jakieś 10-20%. Co sprawia, że tylko co piąta lub nawet dziesiąta wiadomość da Ci realne zlecenie. Przez pierwsze kilka miesięcy próbowałem. Naprawdę próbowałem. Na każdą wiadomość odpisać inaczej. Dodać jakiś wesoły tekścik. Anegdotkę. Wiem, że jest to skuteczna metoda marketingowa, lecz zajmie Ci mnóstwo czasu i wysiłku. Sprawi, że będziesz zwlekał z odpisaniem na e-mail klienta, bo jest to dla Ciebie pochłaniające. Musisz za każdym razem wpisać setkę znaków. Szybkość odpisania na e-mail ma dużo większe znaczenie niż piękna poetycka treść.Przejdź na osobisty przekaz wtedy, gdy para naprawdę wyrazi zainteresowanie Twoją ofertą. Zaoszczędzisz mnóstwo czasu i będziesz wydajniejszy. Stwórz sobie wzór odpowiedzi na każdy e-mail, i dołącz do niego gotową ofertę.
Będziesz zmęczony, nawet być może wykończony. Będziesz odliczał każdą minutę do końca wesela. „Mamo, tato, pomóżcie” będzie chodziło Ci w myślach, choć sam nie wiesz co oni mają z tym wspólnego. Ślub jest niezwykle wymagającym fizycznie zleceniem. Całe przygotowania chodzisz tam i z powrotem, bo masz bardzo mało czasu na zrobienie zdjęć. Na ślubie to samo, by mieć jak najwięcej gości na zdjęciach jak to możliwe. I tylko podczas wesela będziesz miał dłuższe chwile na złapanie oddechu, a i tak nie przez cały czas. Pierwsze zlecenia będą dla Ciebie mocno demotywujące. Ale nie przejmuj się! Po kilku kolejnych ślubach dalej będzie trudno, ale na pewno nie tak trudno jak na początku. Twój organizm się dostosuje i przyzwyczai, odkryjesz kiedy możesz złapać oddech pomiędzy zdjęciami. Dwugodzinny powrót autem po północy przestanie Cię przerażać. Jednym słowem – będzie źle, ale będzie też lepiej!
Jesteś sam, nikogo nie znasz (może poza parą młodą, z którą udało Ci się spotkać wcześniej). Jednym słowem – będę się nudził na weselu! Memów w końcu w internecie jest skończona ilość, a po 22.00 większość osób z którymi można porozmawiać przez komunikatory, śpi. Czym zająć myśli? Co robić? (poza oczywiście zdjęciami, których też nie będziesz cykał ciągle) Na szczęście, uspokajam, nie będziesz się nudził. Przy Twoim stoliku weselnym będzie DJ/Zespół. Zawsze w tej grupce osób znajdzie się chociaż jeden konferansjer. Są to osoby charyzmatyczne, dowcipne i kontaktowe. Uwierz mi, że nigdy w życiu się tak nie uśmiałem, jak podczas niektórych rozmów z zespołami lub DJ’ami! Poznasz wiele fajnych osób z branży, i doświadczysz naprawdę ciekawych wymian zdań! A jeśli na ślubie spotkasz również kamerzystów, będziesz miał dużo wspólnych tematów o pracy i nowinkach sprzętowych.
Przygotowania, ślub, wesele. Koniec zlecenia. Przygotowania, ślub, wesele. Koniec zlecenia. I tak ciągle! Wszystko się powtarza, nie dzieje się nic ciekawego (może poza parą młodą która raz na 30 ślubów się poślizgnie w jakimś ciekawym momencie) Nuda, Panie! Chcę robić sesje do Vouge’a lub chociaż fotografować te hamburgery z Maca jako zdjęcia produktowe. Nic bardziej mylnego! Powiem Ci więcej. Powtarzalność tego wydarzenia jest zaletą, a nie wadą! Spójrz na to w inny sposób – dzięki temu że wszystko jest w miarę powtarzalne – możesz zrobić „obowiązkowe zdjęcia” w parę minut, a potem być kreatywnym i przez resztę „wolnego czasu” szukać nieoczywistych, kreatywnych kadrów! Masz czas na poszukiwanie światła, możesz eksperymentować z obiektywami, zmieniać technikę robienia zdjęcia. Możliwości jest mnóstwo, i tylko i wyłącznie od Ciebie zależy czy ten zawód stanie się dla ciebie monotonny, czy nie! Wraz z rozwojem firmy, możesz jeszcze zakupić dodatkowe lampy i bawić się w taki sposób oświetleniem, lub wynająć nawet osobę, która będzie za Tobą chodzić z światłem! Raz trafi Ci się wesele w zamku, drugi raz na statku, trzeci raz w plenerze. Wszystko się może zmienić. Nuda w tym zawodzie jest bardzo względna!
Stresu w tych zleceniach się nie uniknie. Ale na szczęście są metody, które mogą Ci pomóc go zminimalizować! Zaopatrz się w aparat na dwie karty, lub przynajmniej miej drugi w pogotowiu. Dzięki temu będziesz miał kopię zapasową zdjęć, i będziesz mógł zmienić aparat gdy z technicznych przyczyn, pierwszy odmówi Ci posłuszeństwa. Miej sprawne auto – jest to niezwykle ważne. Jeśli twoja auto lubi mieć niespodziewane awarie – miej pewność że będziesz miał od kogo pożyczyć inne. Doświadczyłem już raz tego, że na autostradzie auto przestało jechać, gdy zmierzałem na ślub. Problem udało się szybko załatwić, ale uwierz mi – nie chcesz tego przeżyć, to na pewno. Dla pewności, wyjedź też godzinę, lub przynajmniej pół godziny przed czasem. Nigdy nie wiesz, kiedy pojawi się jakiś długi korek! Jeśli jesteś zapominalski – zrób sobie listę sprzętu, który musisz zabrać na zlecenie i rano, przed wyjazdem do pracy – koniecznie sprawdź, czy masz wszystko z tej listy. Zawsze miej też przypomnienia, lub przynajmniej wydarzenia w kalendarzu, o nadchodzących ślubach. O takich rzeczach, jak podwójne baterie i akumulatory do aparatu i lampy, mam nadzieję, że nie muszę wspominać. Ale wspomniałem.
To jak mało czasu jest na zrobienie zdjęć podczas przysięgi. Jak wiele potrafi znaczyć dla nowożeńców nasz uśmiech podczas wykonywania zlecenia. Wystarczy 20 minut, by zrobić ładną sesję plenerową w dniu ślubu. W sumie tyle.
Czyli małe rzeczy, które mocno mi pomagają, by przeżyć ten dzień jak najlepiej i jak najmniej boleśnie. Pierwszy z nich to oczywiście kawa. Tak jak nie polecam jej pić dużo, a najlepiej w ogóle – tak w dzień ślubu jest nieunikniona. Jedna przed wyjazdem i conajmniej kilka na weselu w rozsądnych odstępach czasu. Dzięki temu będziesz ciągle „kontaktował” i skupisz się dobrze na pracy. Minimalizujesz również ryzyko zaśnięcia po 23.00. Raz na 2-3 tygodnie nie powinno Ci to zaszkodzić. Jeśli masz aparat bezlusterkowy, wyłącz dźwięk migawki (tryb cichy) podczas przygotowań. Dla każdego byłoby stresujące, gdyby ktoś w domu ciągle celował w Ciebie obiektyw, często bardzo z bliska. Gdy twój aparat nie będzie wydawał dźwięku, na pewno pomoże to zminimalizować stres. Jeśli w domu, w którym trwają przygotowania – rodzina proponuje Ci jakiś poczęstunek, lub picie – skorzystaj! Do pierwszego posiłku na weselu jest mnóstwo czasu. Każde ciasto, kanapka bardzo Ci pomoże i doda sił, by przetrwać bez uczucia głodu. Noś wygodne buty. Mogą być sportowe. Zakłócą delikatnie Twój elegancki outfit, ale są rzeczy ważne i ważniejsze. A jeśli doznasz druzgocącego bólu nóg, przez złe obuwie – para będzie Ci bardziej wdzięczna, gdy będziesz stał na nogach i robił zdjęcia, niż siedział przy stoliku i jęczał z bólu. A co do eleganckiego outfitu – też nie przesadzaj. Musisz czuć się komfortowo, by swobodnie pracować. Przed wyjazdem ze zlecenia, zawsze się pożegnaj z parą młodą i zespołem/kamerzystą. Pozostaw po sobie dobre wrażenie i bądź kulturalny podczas wszystkich uroczystości. Kup sobie stopery do uszu, lub utnij kabel z zepsutych słuchawek dousznych i zakładaj je na weselu. Nie masz pojęcia jaki dyskomfort twoje uszy mogą poczuć, po kilku godzinach słuchanie zbyt głośnej muzyki w lokalu. No i najważniejszy trick i hack – ciągle się ucz i eksperymentuj! Oglądaj wartościowe filmy na Youtubie, które Cię rozwiną i dadzą nowe spojrzenie. Mój kanał na YouTube oczywiście jest oczywiście dobrą drogą, ale jest takich miejsc w internecie, dużo więcej!
Oczywiście prawo jazdy i auto. Sprzęt. Najlepiej profesjonalny lub półprofesjonalny. Jeśli potrafisz używać dobrze lampy błyskowej, bez pełnej klatki też da radę, jeśli masz umiejętności fotograficzne, dzięki którym zrobisz zdjęcia przy każdym typie oświetlenia, niezależnie od jego zastanej ilości wewnątrz i na zewnątrz. Profil w mediach społecznościowych oraz strona, by Twoi klienci mieli jak Cię znaleźć – obowiązkowo. Kurs liturgiczny – dla „świętego” spokoju. Jeśli go nie masz, a nie masz jak go zrobić przed rozpoczęciem zlecenia – napisz do mnie. Dam Ci kilka wskazówek, co zrobić w takiej sytuacji. Warto mieć działalność, lub spółkę. Jeśli chcesz tylko przetestować, czy jest to dla Ciebie – dowiedz się jak legalnie się rozliczyć bez prowadzenia firmy.
Czy da się utrzymać tylko i wyłącznie z fotografii? Tak! Czy jest trudno się wybić? Jak robisz piękne zdjęcia – Nie! Czy trzeba włożyć na początku dużo pracy? Tak! Czy warto mieć pracę marzeń, czerpać z niej satysfakcję, budzić się każdego dnia, czując szczęście, że robi się to, co się kocha? Tak.
Powodzenia wszystkim, którzy chcą wejść na ten szalony rynek!
Subskrybuj kanał na Youtube!